- Wychodzę! – krzyknęłam głośno i trzasnęłam drzwiami.
Wyszłam na chłodne, jesienne powietrze i skierowałam się w kierunku domu Harrego. Niebo przykrywały srebrzystoszare chmury z których spadało coraz więcej ogromnych kropelek. Przyśpieszyłam z deka i już po chwili byłam pod drzwiami domu chłopaka. Zapukałam lekko i otworzyła mi Pani Styles.
- Jest..?
- Jest, leży na kanapie w salonie.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wróciła do kuchni, gdzie prawdopodobnie przygotowywała obiad, bo w całym budynku przepysznie pachniało. Zdjęłam kurtkę i poszłam do Hazzy. Wlazłam mu na nogi, bo zajął całą kanapę i cmoknęłam go na przywitanie w policzek, ale on nawet nie zareagował. Wpatrywał się w ekran jak zaczarowany. Ściągnęłam brwi i usiadłam na fotelu również spoglądając na telewizor. Harry oglądał jakieś stare odcinki X-Factrora. Nie odezwał się do mnie dopóki owy program się nie skończył.
- Mam szansę?
- Hmmm…? – zapytałam lekko zdezorientowana.
- No wiesz… - zaczął lekko skrępowany. Hazza skrępowany? To dopiero coś. – No bo dziś jest casting do angielskiej wersji i ja miałbym szanse?
Przyjrzałam mu się niepewnie, aby sprawdzić czy nie żartuje, ale wyglądał na w pełni poważnego. Podniosłam się z siedzenia i klapnęłam obok niego.
- Oczywiście, że masz loczku!
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on odwzajemnił uśmiech.
- Zaczekaj tu na mnie, idę się ogarnąć i pójdziesz ze mną!
Dopiero teraz, kiedy wspomniał o ubraniu, zauważyłam, że miał na sobie tylko bokserki. Ten widok był w tym domu tak pospolity, że ludzie przestali zwracać na to swoją uwagę. Skinęłam głową, a Styles poleciał na górę niczym petarda. Czekając na niego bawiłam się swoimi palcami wyłamując je. Kiedy Harry zlazł na dół, złapał mnie za ręce.
- Wiesz, że nie lubię tego dźwięku. – spojrzał na mnie z pod byka, ale już po chwili się rozpromienił.
- To idziemy? – wstałam z kanapy i ruszyłam za chłopakiem do przedpokoju.
- Może zanim wyjdziecie, zjedlibyście obiad? – mama Harrego wyszła z kuchni. Hazza pokręcił głową.
- W razie czego zjemy po drodze, przepraszam mamo, ale śpieszymy się!
Harold podleciał do swojej mamy i pocałował ją w policzek. Razem wyszliśmy i zaczęliśmy brnąć prze kałuże w kierunku pobliskiego studia. Towarzyszący mi chłopak robił się coraz bardziej nerwowy.
- Harry uspokój się! Przecież dobrze wiesz, że sobie poradzisz.
Przytuliłam go z całej siły. Zawsze mogłam na nim polegać i za wszelką cenę chciałam mu się odwdzięczyć. Hazza uśmiechnął się do mnie i lekko się uspokoił. Kiedy byliśmy na miejscu zapisał się na listę. Na jego występ musieliśmy czekać ponad dwie godziny. W końcu jednak dostał mikrofon i wszedł na scenę. Kibicowałam mu zza sceny. Na jego widok dziewczyny zaczęły piszczeć. Zresztą czemu ja się dziwię. Żadna dziewczyna nie potrafi oprzeć się tym loczkom i dołeczkom.
Po krótkim przedstawieniu zaśpiewał „Isn’t she lovely” i jak zawsze wyszło mu znakomicie. Publiczność wstała z miejsc, a on uśmiechnął się do nich szeroko. Dostał dwa głosy na tak i jeden na nie ze względu na jego wiek. Dziwne, w końcu miał już te swoje 18 lat. Mimo to przeszedł i kiedy wszedł za kulisy rzuciłam się na niego z szczęśliwym piskiem. Zaczęliśmy skakać i kręcić się w kółko jak małe dzieci.
***
Przez całe trzy dni szaleliśmy z Harrym i przygotowywaliśmy go do drugiego etapu, tak, aby wyszedł jak najlepiej. Znów kibicowałam mu zza kulis i trzymałam za niego kciuki, gdy został wywołany. Chodziłam z miejsca na miejsce czekając aż wreszcie wyjdzie z pomieszczenia. Razem z nim zostało wywołanych jeszcze czterech chłopców i cztery dziewczyny. Wszyscy świetnie śpiewali, dlatego lekko się o niego obawiałam. Jakieś pięć minut później Harold wyszedł, a w oczach miał łzy mimo to na jego twarzy widniał ogromny uśmiech.
- I jak? – zapytałam lekko niepewna. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
- No wiesz… dostałem się, ale jestem w zespole! – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Rzucił się na mnie, więc w wyniku jego nagłego posunięcia runęliśmy z hukiem na ziemie. Oczywiście ja leżałam pod nim. Zwaliłam go z siebie i zaczęłam się śmiać. Ludzie patrzyli na nas jak na jakichś niedorozwiniętych. Po chwili chcąc mi pomóc, pewien przystojny blondyn podał mi rękę. Chwyciłam ją i podniosłam się z ziemi.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się do niego i pomogłam Hazzie wstać. – To jak z tym zespołem?
- No właśnie na niego patrzysz.
- Odwróciłam głowę i zobaczyłam tych czterech chłopaków, z którymi szedł Harry.
- Cześć – uśmiechnęłam się do nich. – Jestem Sophie.
- Ja Niall, to Louis, Liam i Zayn. – uścisnęłam ich dłonie na powitanie.
- Musimy wszystko uzgodnić, więc może chodźmy do mojego domu? Mieszkam niedaleko. – Styles wysunął swą jakże ciekawą propozycję.
Wszyscy razem ruszyliśmy w kierunku jego domu przemakając do suchej nitki. Kochałam Londyn, ale czasem ta pogoda mnie dołowała.
- Cześć mamoooo! – ryknął Harry, gdy weszliśmy do domu. – Mam dlaa ciebieeee niespoooooodzianke!
- O co chodzi? – zapytała kobieta wychodząc z kuchni.
Zastanawiałam się jak ona może tyle gotować, a potem to zjadać i w ogóle nie tyć.
- Dostałem się! I to nie sam, tylko w zespole! – uśmiechnął się tak szeroko, że miał uśmiech dosłownie od ucha do ucha.
Pani Styles podeszła do Harrego i mocno go przytuliła, a chłopak lekko się zarumienił.
- Mamooo, puść mnie.
Kobieta uśmiechnęła się do niego i nic już nie mówiąc wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.
- Mam nadzieje loczku, że ogarnąłeś trochę pokój, bo właśnie do niego zmierzamy. – uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i zaczęłam wbiegać na górę, ale Harry złapał mnie za nogę, przez co zaryłam głową o schody.
- Czy to ma znaczyć, że masz bałagan? – zapytałam rozcierając czoło.
- Nie, ale lubię Ci dokuczać. – posłał mi złośliwy, wręcz prowokacyjny uśmieszek.
Zaczęłam go łaskotać, sam się prosił. Sturlaliśmy się ze schodów śmiejąc się głośno. Chłopcy patrzyli na nas z lekko przygłupimi minami, a po chwili również wybuchli śmiechem. Podnieśliśmy się z podłogi i już w spokoju weszliśmy do pokoju. Wszyscy zajęli wszystkie wygodne miejsca, więc po prostu usiadłam na nogach Harrego. Nie protestował, tylko co jakiś czas wbijał mi palec w brzuch, a ja oddawał mu łokciem.
- No to może zacznijmy od nazwy.. – zaproponował Lou.
- British Boys?
- Best Boys?
- Fantastic Boys?
- Cute Boys?
- Funny Boys?
- Co wy macie z tymi boys’ami? Nie możecie się nazwać na przykład… no nie wiem… One Direction? – palnęłam pierwszą lepszą nazwę, a chłopcy uśmiechnęli się szeroko.
- Genialne! Mi pasuje.
- Nam też!
Chłopcy przybili piątkę i rzucili się na siebie przy okazji zwalając mnie na podłogę. Nie wiem dla czego, ale już zaczęłam ich lubić. Pasowali do siebie jak ulał.
Wyszłam na chłodne, jesienne powietrze i skierowałam się w kierunku domu Harrego. Niebo przykrywały srebrzystoszare chmury z których spadało coraz więcej ogromnych kropelek. Przyśpieszyłam z deka i już po chwili byłam pod drzwiami domu chłopaka. Zapukałam lekko i otworzyła mi Pani Styles.
- Jest..?
- Jest, leży na kanapie w salonie.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wróciła do kuchni, gdzie prawdopodobnie przygotowywała obiad, bo w całym budynku przepysznie pachniało. Zdjęłam kurtkę i poszłam do Hazzy. Wlazłam mu na nogi, bo zajął całą kanapę i cmoknęłam go na przywitanie w policzek, ale on nawet nie zareagował. Wpatrywał się w ekran jak zaczarowany. Ściągnęłam brwi i usiadłam na fotelu również spoglądając na telewizor. Harry oglądał jakieś stare odcinki X-Factrora. Nie odezwał się do mnie dopóki owy program się nie skończył.
- Mam szansę?
- Hmmm…? – zapytałam lekko zdezorientowana.
- No wiesz… - zaczął lekko skrępowany. Hazza skrępowany? To dopiero coś. – No bo dziś jest casting do angielskiej wersji i ja miałbym szanse?
Przyjrzałam mu się niepewnie, aby sprawdzić czy nie żartuje, ale wyglądał na w pełni poważnego. Podniosłam się z siedzenia i klapnęłam obok niego.
- Oczywiście, że masz loczku!
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on odwzajemnił uśmiech.
- Zaczekaj tu na mnie, idę się ogarnąć i pójdziesz ze mną!
Dopiero teraz, kiedy wspomniał o ubraniu, zauważyłam, że miał na sobie tylko bokserki. Ten widok był w tym domu tak pospolity, że ludzie przestali zwracać na to swoją uwagę. Skinęłam głową, a Styles poleciał na górę niczym petarda. Czekając na niego bawiłam się swoimi palcami wyłamując je. Kiedy Harry zlazł na dół, złapał mnie za ręce.
- Wiesz, że nie lubię tego dźwięku. – spojrzał na mnie z pod byka, ale już po chwili się rozpromienił.
- To idziemy? – wstałam z kanapy i ruszyłam za chłopakiem do przedpokoju.
- Może zanim wyjdziecie, zjedlibyście obiad? – mama Harrego wyszła z kuchni. Hazza pokręcił głową.
- W razie czego zjemy po drodze, przepraszam mamo, ale śpieszymy się!
Harold podleciał do swojej mamy i pocałował ją w policzek. Razem wyszliśmy i zaczęliśmy brnąć prze kałuże w kierunku pobliskiego studia. Towarzyszący mi chłopak robił się coraz bardziej nerwowy.
- Harry uspokój się! Przecież dobrze wiesz, że sobie poradzisz.
Przytuliłam go z całej siły. Zawsze mogłam na nim polegać i za wszelką cenę chciałam mu się odwdzięczyć. Hazza uśmiechnął się do mnie i lekko się uspokoił. Kiedy byliśmy na miejscu zapisał się na listę. Na jego występ musieliśmy czekać ponad dwie godziny. W końcu jednak dostał mikrofon i wszedł na scenę. Kibicowałam mu zza sceny. Na jego widok dziewczyny zaczęły piszczeć. Zresztą czemu ja się dziwię. Żadna dziewczyna nie potrafi oprzeć się tym loczkom i dołeczkom.
Po krótkim przedstawieniu zaśpiewał „Isn’t she lovely” i jak zawsze wyszło mu znakomicie. Publiczność wstała z miejsc, a on uśmiechnął się do nich szeroko. Dostał dwa głosy na tak i jeden na nie ze względu na jego wiek. Dziwne, w końcu miał już te swoje 18 lat. Mimo to przeszedł i kiedy wszedł za kulisy rzuciłam się na niego z szczęśliwym piskiem. Zaczęliśmy skakać i kręcić się w kółko jak małe dzieci.
***
Przez całe trzy dni szaleliśmy z Harrym i przygotowywaliśmy go do drugiego etapu, tak, aby wyszedł jak najlepiej. Znów kibicowałam mu zza kulis i trzymałam za niego kciuki, gdy został wywołany. Chodziłam z miejsca na miejsce czekając aż wreszcie wyjdzie z pomieszczenia. Razem z nim zostało wywołanych jeszcze czterech chłopców i cztery dziewczyny. Wszyscy świetnie śpiewali, dlatego lekko się o niego obawiałam. Jakieś pięć minut później Harold wyszedł, a w oczach miał łzy mimo to na jego twarzy widniał ogromny uśmiech.
- I jak? – zapytałam lekko niepewna. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
- No wiesz… dostałem się, ale jestem w zespole! – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Rzucił się na mnie, więc w wyniku jego nagłego posunięcia runęliśmy z hukiem na ziemie. Oczywiście ja leżałam pod nim. Zwaliłam go z siebie i zaczęłam się śmiać. Ludzie patrzyli na nas jak na jakichś niedorozwiniętych. Po chwili chcąc mi pomóc, pewien przystojny blondyn podał mi rękę. Chwyciłam ją i podniosłam się z ziemi.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się do niego i pomogłam Hazzie wstać. – To jak z tym zespołem?
- No właśnie na niego patrzysz.
- Odwróciłam głowę i zobaczyłam tych czterech chłopaków, z którymi szedł Harry.
- Cześć – uśmiechnęłam się do nich. – Jestem Sophie.
- Ja Niall, to Louis, Liam i Zayn. – uścisnęłam ich dłonie na powitanie.
- Musimy wszystko uzgodnić, więc może chodźmy do mojego domu? Mieszkam niedaleko. – Styles wysunął swą jakże ciekawą propozycję.
Wszyscy razem ruszyliśmy w kierunku jego domu przemakając do suchej nitki. Kochałam Londyn, ale czasem ta pogoda mnie dołowała.
- Cześć mamoooo! – ryknął Harry, gdy weszliśmy do domu. – Mam dlaa ciebieeee niespoooooodzianke!
- O co chodzi? – zapytała kobieta wychodząc z kuchni.
Zastanawiałam się jak ona może tyle gotować, a potem to zjadać i w ogóle nie tyć.
- Dostałem się! I to nie sam, tylko w zespole! – uśmiechnął się tak szeroko, że miał uśmiech dosłownie od ucha do ucha.
Pani Styles podeszła do Harrego i mocno go przytuliła, a chłopak lekko się zarumienił.
- Mamooo, puść mnie.
Kobieta uśmiechnęła się do niego i nic już nie mówiąc wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.
- Mam nadzieje loczku, że ogarnąłeś trochę pokój, bo właśnie do niego zmierzamy. – uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i zaczęłam wbiegać na górę, ale Harry złapał mnie za nogę, przez co zaryłam głową o schody.
- Czy to ma znaczyć, że masz bałagan? – zapytałam rozcierając czoło.
- Nie, ale lubię Ci dokuczać. – posłał mi złośliwy, wręcz prowokacyjny uśmieszek.
Zaczęłam go łaskotać, sam się prosił. Sturlaliśmy się ze schodów śmiejąc się głośno. Chłopcy patrzyli na nas z lekko przygłupimi minami, a po chwili również wybuchli śmiechem. Podnieśliśmy się z podłogi i już w spokoju weszliśmy do pokoju. Wszyscy zajęli wszystkie wygodne miejsca, więc po prostu usiadłam na nogach Harrego. Nie protestował, tylko co jakiś czas wbijał mi palec w brzuch, a ja oddawał mu łokciem.
- No to może zacznijmy od nazwy.. – zaproponował Lou.
- British Boys?
- Best Boys?
- Fantastic Boys?
- Cute Boys?
- Funny Boys?
- Co wy macie z tymi boys’ami? Nie możecie się nazwać na przykład… no nie wiem… One Direction? – palnęłam pierwszą lepszą nazwę, a chłopcy uśmiechnęli się szeroko.
- Genialne! Mi pasuje.
- Nam też!
Chłopcy przybili piątkę i rzucili się na siebie przy okazji zwalając mnie na podłogę. Nie wiem dla czego, ale już zaczęłam ich lubić. Pasowali do siebie jak ulał.
****
Cześć :D Jednak dodałam pierwszy rozdział jeszcze dziś. Oczywiście nie jestem z niego zadowolona, ale to dopiero pierwszy rozdział. Wiadomo, że nie da się w nim zbytnio rozkręcić akcji, mimo to mam nadzieje, że wyszedł jako-tako. Nie jest też zbyt długi, ale coś mi weny brak, a to co miałam na kartkach mi się nie spodobało i zaczęłam wszystko od nowa.No cóż... zapraszam do komentowania. Nowa notka powinna się pojawić około soboty, lub niedzieli.
Świetny! Dodaj jak najszybciej nową notkę!
OdpowiedzUsuńto początek więc nie mogę narzekać na brak akcji bo tak zawsze jest w pierwszych rozdziałach ;) . więc czekam na kolejne ;) . po za tym nie znalazłam żadnych błędów i jest okej ;)
OdpowiedzUsuń@Fans_JB_1D
Super rozdział, bardzo mi się podoba:) Ah naprawdę wyszedł Ci genialny :) Jestem ciekawa co wydarzy się dalej :] Nie wiem czemu ale najbardziej lubię blogi na których początki zaczynają się w X Factor :D Lilka
OdpowiedzUsuń