poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział Pierwszy. Pozwólmy ponieść się emocjom, to dzięki nim żyjemy.


( Przy tym pisałam rozdział i jak dla mnie bez tego on nie ma sensu. http://www.youtube.com/watch?v=w_LOOKssMpA )

Z moich oczu ciurkiem spływały łzy. Dlaczego?  To proste, a jednak tak boli. Może jednak zacznę od początku.
Mam na imię Sophie, Sophie Blunt. Mieszkam z ojcem na jednej z dzielnic Londynu. Mama zmarła na raka trzy lata temu i wtedy całe Moje dotychczasowe życie legło w gruzach. Starałam się jakoś Sobie radzić, w czym dzielnie pomagał Mi Harry, ale zachowanie taty to była teraz zupełnie inna bajka. Zaczął pić i powoli popadał w alkoholizm. Trunek, jak twierdził, pomagał mu przetrwać. Rzucił pracę w biurze i zatrudnił się jako ochroniarz. Kiedy był zły wyładowywał wszystkie Swoje emocje i całą frustracje na mnie. Ja pracowałam w barze. Byłam barmanką przy nocnych zmianach. Nie dostawałam zbyt wiele, ale na życie mi wystarczało.
Wracając do dnia dzisiejszego było to tak:
Siedziałam przy kuchennym stole jedząc zapiekankę i czytając jakąś starą, aczkolwiek całkiem ciekawą książkę detektywistyczną. Lekturę przerwało mi trzaśnięcie drzwi. Wzniosłam nieznacznie głowe i zobaczyła chwiejnie przybliżającą się sylwetkę ojca.
- Zwolnili mnie z pracy.
Wydukał z niemałym problemem i usiadł na stojącym niedaleko mnie krześle. Postanowiłam nie odpowiadać. Wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi. W końcu kto trzymałby na stanowisku takiego nieudacznika?
Nienawidziłam Go z całego serca i byłam przy Nim tylko dlatego, że nie potrafiłam się zbuntować.
Dokończyłam zapiekankę i zbierając po drodze książkę skierowałam się do Swojego pokoju.
- Czemu nic nie mówisz? Czemu nie powiesz, że będzie dobrze?
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego zaskoczona. Stał w progu i patrzył na mnie srogim wzrokiem.
- Co mam Ci powiedzieć? Że znajdziesz nową prace? Mam kłamać, żebyś się lepiej poczuł? Mam dość udawania, że wszystko jest idealnie i cudownie. Jesteś nikim, nienawidzę tego kim się stałeś i dłużej tego nie wytrzymam.
Wbiegłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Wyjęłam spod łóżka obszerną walizkę i wrzuciłam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Otworzyłam okno i przerzuciłam torbę. Zeskoczyłam z parapetu i podniosłam walizkę. Rzuciłam się biegiem przez osiedla nie patrząc gdzie zmierzam. Byle jak najdalej stąd.
Kilka przecznic stąd czułam się bezpieczniej. Zmęczona usiadłam na krawężniku i ukryłam twarz w dłoniach pozwalając ponieść się emocjom. To koniec. Dosłownie. Koniec z ojcem i moim życiem. Nie mam gdzie się podziać. Nawet jeśli chciałaby wynająć dom to nie wystarczy mi na czynsz. Wzięłam głęboki wdech i otarłam policzki. Siedziałam tak jakiś czas, ale moje rozmyślania przerwały zimne krople uderzające w moje plecy i głowę.
- Och, serio?
Mruknęłam zdenerwowana i spojrzałam  w niebo, ale zamiast chmur zobaczyłam twarz loczka, a w Jego oczach czysty ból. Wiedział o co chodzi. Odłożył zakupy i bez słowa usiadł obok mnie po czym przytulił mnie mocno. Brakowało mi Go. Wtuliłam się w Niego i odetchnęłam z ulgą.  Z oczu wypłynęła mi kolejna porcja słonych łez. „Głupia” – pomyślałam i starałam się je zetrzeć nim dojrzy je Harry. Nienawidziłam okazywać nikomu swojej słabości, ale przecież to Harry. On wie o mnie wszystko. Złapał mnie za nadgarstki i sam otarł łzy, po czym pocałował mnie lekko w policzek.
- To co teraz będzie?
Niby takie proste pytanie, a jednak odpowiedzi jeszcze nie znałam. Chociaż może jednak nie. Cały czas krążyła mi po głowie. Śmierć. Jedyne wyjście z mojej sytuacji. Wyzwolenie. Rozwikłanie problemów. Wolność. Taaak, tego mi trzeba. Podniosłam się na nogi z cichym jękiem. Prze te kilka godzin wszystko zdołało mi zdrętwieć. Chłopak również wstał i dosłownie przeszywał mnie wzrokiem. Odwróciłam głowę i westchnęłam.
- Mam trochę oszczędności, pójdę do jakiegoś hotelu i jakoś sobie poradzę. Wszystko będzie dobrze.
Nienawidziłam Go okłamywać, a myśl, że to nasze ostatnie spotkanie boleśnie kłuła mnie w serce. Chciałam, musiałam chociaż jeszcze jeden raz zobaczyć Jego zielona tęczówki. Odwróciłam się w Jego stronę i spojrzałam Mu w oczy. Płakał. Cierpiał.
- Nie pozwolę Ci na to. Nie pozwolę Ci odejść. Razem prze to przejdziemy, ale nigdy dam Ci zginąć. Nie potrafiłbym bez Ciebie żyć. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, bez Ciebie moje życie nie ma sensu. Śmierć to nie wyjście.
Porwał mnie w swoje ramiona i wtulił głowę w ramie.
- Harry ja naprawdę chciałabym żeby wszystko się ułożyło, ale to nie takie proste. Nie mam już niczego.
- Masz mnie. Zamieszkasz ze mną i chłopakami. Wszystko będzie tak jak kiedyś. Już nigdy nie zostawię Cie samej.
- Możemy spróbować.
Zrobiłam krok w tył i uśmiechnęłam się lekko. Podniosłam walizkę, a Harry wziął torby z zakupami.
***
- Co to za wywłoka?
- Opanuj się Nancy. To moja przyjaciółka.
Styles zamknął za nami drzwi i pocałował czarnowłosą dziewczynę. Zabolało. Nie wiem dlaczego, ale widok Harrego z dziewczyną zaczął sprawiać mi przykrość. Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się niepewnie do stojącego nieopodal Zayna.
- Cześć diabełku.
Odwzajemnił mój uśmiech i przytulił mnie delikatnie.
- Coś się stało?
Przesuwał swój wzrok z walizki na mój rozmazany makijaż i przyglądał się wszystkiemu niepewnie.
- Później wyjaśnię.
Zdjęłam buty i odwiesiłam kurtkę.
- Ona ma tu mieszkać?!?!?!?
Z kuchni dobiegł piskliwy krzyk owej Nancy którą miałam już wcześniej nieprzyjemność poznać.
- Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł.
Zagryzłam wargę i skuliłam się jak zbity pies.
- Nie przejmuj się nią, to pusta suka. Nie wiemy co Harold w Niej widzi, ale mamy nadzieje, że szybko mu to minie, bo strasznie za Nim tęsknimy.
Louis podszedł do mnie od tyłu i cmoknął mnie w policzek.
- Czyli teraz będziesz u Nas mieszkać tak?
Chłopcy uśmiechnęli się łobuzersko.
- Poniekąd.
Odwzajemniłam uśmiech.
- To może nam wszystko wyjaśnisz?
Zayn wziął mnie na ręce i weszliśmy do salonu. Upuścił mnie na sofę, a kiedy wszyscy zajęli miejsca zaczęłam swoją „opowieść”. Kiedy z niemałym trudem skończyłam mówić Harry zgonił ze mnie nadpobudliwych debili, którzy zawzięcie chcieli mnie pocieszyć i pomógł mi wstać. Popatrzyłam na Niego niepewnie. Nie wiedziałam jak miałam się zachowywać kiedy jego ukochana zabijała mnie wzrokiem. Chłopak nic z tego sobie nie robiąc znów przytulił mnie z całej siły.
- Nie miałem pojęcia co się dzieje. Powinienem być przy Tobie od samego początku. Tak bardzo przepraszam.
- To nie Twoja wina.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Jesteście tacy słodcy, że mógłbym Was zjeść.
Niall przyłączył się do „Naszego przytulania”, a po nim Lou, Liam i Zayn.

****
Cześć : ) Nie wyszło takie smutne jak planowałam, ale to tylko dlatego, że mam za dobry humor XD 

2 komentarze:

  1. Meega!!
    Super!
    Masz bardzo duży talent, nie wiem jak ty to robisz, ale jest zajebistyyy!!!!!!!

    --------
    Napisałabym coś więcej, ale mam klawiaturę zepsutą.

    OdpowiedzUsuń